Lilu, cudowny misiek i żołądek krokodyla…
Dni w całodobowej klinice weterynaryjnej są jak rollercoaster, nigdy nie wiadomo co przyniesie kolejna wizyta. Sytuacja potrafi się zmieniać jak w kalejdoskopie. Czasem dni potrafią się ciągnąć jak flaki z olejem, a czasem jest taki nawał pracy, że człowiek nie ma czasu usiąść na minutę i odsapnąć. Dziś przybliżymy Państwu historię naszej niedawnej pacjentki, cudownej bulterierki Lilu, której przypadek na pewno na długo zapadnie nam w pamięci.
Lilu po raz pierwszy została przyprowadzona przez swoich Opiekunów, do naszej Kliniki, w kwietniu 2019 roku. W tym czasie prowadziliśmy akcję darmowych przeglądów stomatologicznych dla pacjentów Kliniki. Według naszego terminarza, suczka miała umówioną wizytę do dr Magdy na dzień wcześniej. Pomimo początkowego zdziwienia recepcji i personelu, wyjaśniono nieporozumienie i Lilu na wizytę przyjął dr Tomek.
Jak każde badanie zaczęto tu od obszernego wywiadu. Lilu to około dwu letnia suczka bulteriera miniaturowego, którą jej obecni Opiekunowie adoptowali około trzy miesiące wcześniej z pewnej hodowli, która powiedzmy sobie szczerze, chciała się pozbyć Lilu, gdyż ta nie rokowała na „dawanie pełnowartościowych szczeniaczków co cieczkę”. Suczka ma pewną wadę zgryzu, która eliminuje ją z dalszego rozrodu, raczej na pewno nie uzyska wystarczająco dobrych ocen na wystawach i dodatkowko może ją przekazywać swoim szczeniakom, które też wtedy nie będą „wystawowo idealne”. Już wysterylizowana, w domu karmiona bardzo ciekawą karmą komercyjną z wędzonym łososiem. Również z wywiadu dowiedzieliśmy się, że psinka ogólnie niewiele się bawi zabawkami czy patykami, jedynie bardzo sporadycznie coś gryzie w pysku. To zdanie jest ważne i dość przewrotne dla dalszej historii naszej pacjentki, ale spokojnie, wszystko wyjdzie na jaw w swoim czasie. Wróćmy do badania stomatologicznego.
Podczas wizyty stwierdzono zachowaną symetrię głowy, dobrze wyrażone łuki jarzmowe. Ruchomość w stawach żuchwowych nie budziła zastrzeżeń. Węzły chłonne podżuchwowe były niepowiększone, niegorące, niebolesne. Zęby wszystkich kwadrantów były pokryte małą ilością płytki nazębnej na powierzchniach policzkowych. Lewy dolny kieł rósł nieprawidłowo w stosunku do kła górnego co powodowało powstawanie „rynienki” na dolnym kle. To właśnie ta wada prawdopodobnie była przyczyną „pozbycia” się Lilu z jej pierwszego domu. W tym konkretnym przypadku, można pomyśleć w przyszłości o aparacie ortodontycznym, gdyż praca szczęk będzie powodować starcie i ubytki szkliwa na dolnym kle, co może skutkować bolesnymi dolegliwościami zębów jak próchnica czy ropień okołowierzchołkowy. Jeżeli nie aparat ortodontyczny, to alternatywną formą leczenia w przyszłości będzie usunięcie dolnego kła. Suczka miała również lekki stan zapalny dziąseł.
Zalecono rozpoczęcie profilaktyki stomatologicznej. Przynajmniej 2-3 razy w tygodniu szczotkowanie zębów, choć im częściej tym lepiej, można używać do tego celu szczoteczki „ludzkiej” (dziecięcej bądź dla dorosłych). Szczotkować należy wszystkie powierzchnie zębowe, policzkowe, szczytowe i językowe zawsze przy pomocy pasty weterynaryjnej. Jest to ważne, ponieważ preparaty weterynaryjne przeznaczone dla zwierząt nie zawierają fluoru, pierwiastka który odznacza sie dużą toksycznością. Ludzie wypluwają pastę, natomiast zwierzętom nie wytłumaczy się, że powstającą podczas szczotkowania piana im zaszkodzi i ją połykają. Dla tego właśnie tak ważne jest stosowanie preparatów weterynaryjnych, a nie przeznaczonych dla ludzi.
Po całej wizycie i wytłumaczeniu techniki szczotkowania zalecono kontrolną wizyta stomatologiczna za pół roku. Suczka opuściła gabinet merdając ogonem z kartą badania stomatologicznego, wyposażona w specjalistyczną pastę do zębów oraz własną, czerwoną weterynaryjną szczoteczkę do zębów idealnie pasującą kolorem do jej obróżki. Nie wiedzieliśmy wtedy, że z Lilu spotkamy się znacznie wcześniej niż zaplanowaliśmy…
Lilu trafiła do Kliniki tydzień później z powodu wymiotów w których Opiekunowie zauważyli elementy ciała obcego, prawdopodobnie zabawki – dość sporej gumowej piłki. Właściciele nie potrafili określić kiedy ją zjadła, nie było wiadomo też czy zwróciła już wszystkie fragmenty. Suczka była bardzo osowiała, zupełnie nie przypominała żywego i radosnego psiaka z przed tygodnia. Po głębszym wywiadzie stwierdzono, ze już wcześniej zdarzały jej się wymioty, najczęściej poranną porą.
W badaniu klinicznym stwierdzono stwierdzono różowe, słabowilgotne błony śluzowe, czas powrotu kapilarnego na poziomie około 2 sekund, niepowiększone węzły chłonne, osłuchowo brak szmerów patologicznych, tętno w okolicach 100 uderzeń na serca na minutę, lekko napięty brzuch, ale nie bolesny.
Wykonano badanie USG jamy brzusznej. Uwidoczniono rozszerzenie jelita w okolicy ujścia biodrowo-ślepo-okrężniczego. Przed tym rozszerzeniem, widoczny ruch wahadłowy treści jelit, w żołądku widoczny płyn i powiększony woreczek żółciowy. Nie uwidoczniono wolnego płynu na terenie jamy brzusznej.
Wykonano badanie rentgenowskie jamy brzusznej. W obrazie RTG widoczne wyraźne zróżnicowanie grubości pętli jelit, jelita częściowo zgazowane, częściowo wypełnione treścią. Uwidoczniono owalny, silnie cieniujący twór na terenie jelit.
W związku z takimi wynikami badań obrazowych zdecydowano o wykonaniu zabiegu enterotomi (otwarcia ściany jelita) w celu usunięcia ciała obcego powodującego niedrożność jelit.
Przed zabiegiem wykonano badania morfologii i biochemii krwi oraz równowagi kwasowo-zasadowej. Wyniki były nadspodziewanie dobre. Oprócz podwyższonego hematokrytu i zaburzeń poziomu potasu, wynikających z odwodnienia spowodowanego wymiotami, jedynie poziom transaminazy asparaginianowej (jeden z enzymów wątrobowych) był nieznacznie podwyższony. Nic nie stało na przeszkodzie i rozpoczęto przygotowania do operacji.
Zabieg rozpoczęto przez wykonano cięcia w linii białej. Po otwarciu jamy brzusznej miejsce w którym utknęło ciało obce samo wpadło operującej Pani Doktor w ręce. Sprawdzono starannie jelita na całym ich przebiegu i nie znaleziono innych fragmentów ciała obcego. Po rozcięciu jelita wyjęto jeden duży fragment gumowej piłki. Niestety w okolicy jego zalegania był już widoczny na jelicie odczyn zapalny. Brzegi jelita zespolono, po czym sprawdzono szczelność połączenia. Szwy założone przez Panią Doktor Miłosławę okazały się szczelne i nie trzeba było ich poprawiać, a tym samym niepotrzebnie przedłużać zbiegu . Ranę powłok brzusznych zamknięto trzema piętrami szwów wchłanialnych. Skóra została zszyta szwem ciągłym, z wstępnym planem usunięcia szwów za około 10 dni. Teraz przed Lilu czekała pozabiegowa rekonwalescecnja.
W naszej Klinice zalecamy minimum 72h hospitalizację po ciężkich zabiegach. Tak też było w przypadku Lilu. Suczka miała w międzyczasie wykonywane codziennie badania kontrolne. Sprawdzaliśmy za pomocą aparatu ultrasonograficznego czy nie zbiera się w jej brzuchu wolny płyn, czy perystaltyka przewodu pokarmowego nie wykazuje atonii. Były też wykonywane badania krwi, aby sprawdzić czy nie dochodzi u suczki do krwawień wewnętrznych i czy nie dochodzi u niej do kwasicy. Szczęśliwie u naszej pacjentki wszystkie wyniki nie odbiegały znacząco od normy i po upływie ustalonych trzech dni hospitalizacji mogliśmy ja z czystym sumieniem wydać opiekunom do kontynuowania po zabiegowej farmakoterapii w domowym zaciszu. Przy wydawaniu Lilu do domu i pokazaniu fragmentu piłki, opiekunowie przypomnieli sobie, że taka piłka zaginęła im około dwóch miesięcy wcześniej. Prawdopodobnie Lilu pogryzła ją na dość małe kawałki, które stopniowo wydostawały się z przewodu pokarmowego wraz z kałem, a ten największy fragment przeleżał spory kawał czasu w żołądku bulterierki i gdy zaczął wędrować jelitami, utknął w miejscu przez które nie dało rady go przepchnąć.
W czasie pobytu w oddziale szpitalnym Lilu skradła serca całej ekipie Kliniki. Pomimo swojej ogromnej siły fizycznej nasza pacjentka to wielki misiek, który najbardziej lubi przytulanki i mizianki z człowiekiem. Odwdzięcza się ona ogromnym sercem za ciepło i troskę, którą dostaje od człowieka i nasze serca też się radowały widząc jak wracała do zdrowia podczas pobytu u nas, a następnie na wizytach kontrolnych. Jest to pacjent, który na długo zapadnie nam w pamięci, a sukces w jej wyleczeniu to sukces całego zespołu Kliniki: recepcji, techników i lekarzy, którzy wspólnie uratowali taką cudowną pacjentkę.